Aktualności

16 LUTEGO _ NABOŻEŃSTWO DO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

Kustosz Narodowego Sanktuarium św. Andrzeja Boboli oraz Krąg Przyjaciół Ojca Mirosława Paciuszkiewicza 
zapraszają do wspólnej modlitwy przez wstawiennictwo Patrona Polski i Patrona jedności, świętego Andrzeja Boboli.
Będziemy się modlić za Ojczyznę, za Ojca Świętego Franciszka, za polskie rodziny, za pokój na całym świecie
oraz w prywatnych intencjach każdego 16. dnia miesiąca.
Nasza modlitwa będzie rodzinna i indywidualna, w naszych domach i środowiskach, w których żyjemy, w łączności
z modlitwami zanoszonymi tego dnia w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Zapraszamy do modlitwy zwłaszcza o godz. 20.00, by poczuć siłę duchowej wspólnoty Andrzejowej,
a tych, którzy nie mogą się wtedy połączyć duchowo, zachęcamy do modlitwy o dowolnej porze dnia.
Proponujemy następujący porządek nabożeństwa modlitewnego:
1.Przywołanie intencji
2.Odczytanie comiesięcznych rozważań z książki Jacka Bolewskiego SJ i Wacława Oszajcy SJ
z książki „Rok u boku św. Andrzeja Boboli”, 
3.Odmówienie Litanii do św. Andrzeja Boboli.

 

16 LUTEGO

SŁOWO BOŻE: SYR 44, 1-15

Wychwalajmy mężów sławnych i ojców naszych według następstwa ich pochodzenia. Pan sprawił [w nich]

wielką chwałę, wspaniałą swą wielkość od wieków. Jedni panowali w swoich królestwach, byli mężami sławnymi z potęgi,

doradcami dzięki swemu rozumowi, którzy się wypowiedzieli w proroctwach. Byli panującymi nad krajami dzięki rozstrzygnięciom i władcami dzięki swej przenikliwości,

mądrymi myślicielami przez swoją uczoność, a w służbie swej rządcami. Byli twórcami melodii muzycznych i pisali poezje; mężami bogatymi, obdarzonymi potęgą,

zażywającymi pokoju w swych domach. Wszyscy ci przez pokolenia byli wychwalani i stali się dumą swych czasów. Niektórzy spomiędzy nich zostawili imię,

tak że opowiada się ich chwałę; ale są i tacy, o których nie pozostała pamięć: zginęli, jakby wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich po nich.

Lecz ci są mężowie pobożni, których cnoty nie zostały zapomniane, pozostały one z ich potomstwem, dobrym dziedzictwem są ich następcy. Potomstwo ich trzyma się

przymierzy, a dzięki nim – ich dzieci. Potomstwo ich trwa zawsze, a chwała ich nie będzie wymazana. Ciała ich w pokoju pogrzebano, a imię ich żyje w pokoleniach.

Narody opowiadają ich mądrość, a zgromadzenie głosi chwałę.

 

ECHO SŁOWA: KULT I RELIKWIE

Chwała Bogu, mówimy, gdyż On najpełniej zasługuje na dziękczynienie i uwielbienie z naszej strony. Wyraził to pięknie św. Augustyn na początku swych słynnych

„Wyznań”. Skierował je właśnie do Boga, wyznając: „Ty sprawiasz sam, że sławić Cię jest błogo”. Całe „Wyznania” są niczym innym jak wysławianiem Boga za wielkie

dzieła, które wyświadczył grzesznikowi, późniejszemu świętemu. Jeszcze głębsze świadectwo znajdujemy w Piśmie Świętym o Maryi. Wielbi Ona Boga za Jego wcielenie,

największe dzieło, jakiego w Niej dokonał. A jednocześnie Matka Boża zapowiada, że także Ją będą wysławiać „odtąd wszystkie pokolenia”(Łk 1, 48). Tak oto

dopełniło się słowo ze Starego Testamentu, gdzie obrazem chwały samego Boga stali się wielcy ludzie. Do grona „mężów sławnych”, w których objawiła się Boża wielkość,

dołączyła pokorna służebnica Pańska, tak bardzo przez Pana wywyższona.

 

To wszystko poświadcza w sposób wystarczający, że nie ma sprzeczności między chwałą oddawaną Bogu a kultem świętych. Oni bowiem stali się wiernym, a zarazem

indywidualnym obrazem Jego świętości. Zwracając się do nich, otwieramy się nie tylko na prawdziwe wizerunki Boga, lecz i na Niego samego. W ten sposób odnawia się

i kształtuje nasz osobisty obraz Boga, nie ten, który można sobie wyobrazić, ale ten, który mamy wyrazić całym naszym życiem. I dopiero na końcu, gdy nasze życie

w Bogu się dopełni, staniemy się w pełni Jego obrazem, i również inni będą mogli Go wysławiać – za nas.

Taki jest i sens, odsłaniający się w kulcie naszego patrona, św. Andrzeja. Należy on do tych świętych, których wyjątkowość została rozpoznana dopiero po śmierci.

Wspominaliśmy wcześniej, że pod tym względem Andrzej upodobnił się do Maryi, którą bardzo czcił, i jak Ona – został rozpoznany w swej wielkości wtedy, gdy już

odszedł do Pana. To znak, że właśnie w męczeńskiej śmierci dopełnił się obraz Boga w Andrzeju dzięki jego wytrwaniu aż do końca w miłości Jezusa, który przez krzyż

objawił bliskość Boga nawet w najtrudniejszej sytuacji. Nie jest wiec przypadkiem, że najwięcej wiemy o śmierci Andrzeja. Tu bowiem obrazuje nasz patron, że Jezus

i Maryja nie opuszczają tych, którzy wzywają ich pomocy. Jak wielka była pomoc, doświadczana przez Andrzeja, świadczy jego późniejsze pragnienie, by pomagać innym.

Dlatego gdy po latach zatarła się pamięć o nim, on sam o sobie przypomniał.

 

Stwierdzenie, że nasz patron upomniał się o swój kult, może budzić opory. Czyżby świętemu zależało na eksponowaniu swojej osoby? Tego z pewnością nie można

mu zarzucić, skoro osoba Boboli nadal pozostaje dla nas ukryta, chowając się niejako w cieniu, a raczej w świetle Chrystusa. Kult, o który Andrzejowi rzeczywiście chodziło,

miał przede wszystkim ożywić wiarę w Bożą bliskość i pomoc, udzielaną wszystkim otwartym na jej przyjęcie. Najważniejsza jest wiara. Przez nią Boże działanie w naszym

życiu może głębiej objawiać się i rozwijać. Ukazywał to Jezus, gdy szukał u proszących o pomoc ludzi zwłaszcza wiary, czyli otwarcia się na samego Boga. Nie wystarczy

bowiem upraszać u Niego poszczególnych darów, na których nam zależy. Także faryzeusze prosili Jezusa o znaki, a jednak ich nie dostali, czy może nie umieli dostrzec ich

i przyjąć. Nie mieli wiary, to znaczy nie byli otwarci na przyjęcie samego Boga, który przychodzi w Jezusie. Dlatego Chrystus uzależniał swoje cuda-znaki od wiary.

Tam, gdzie ją widział, oznaczała ona początek działania łaski w danym człowieku – znak, iż oczekiwać można jeszcze więcej. I faktycznie – wiara czyniła cuda. Jakże często

Jezus powtarzał uzdrowionym: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”…

 

Taką wiarę, żywą i przemieniającą nasze życie, pragnie nam wyjednać Andrzej Bobola. Zatem zachęca nas, byśmy się do niego zwracali. Choć on sam pozostaje ukryty,

to jednak od momentu, gdy przypomniał o sobie i postarał się o wystawienie swoich relikwii, można się przekonać o jego mocy, niosącej prawdziwą pomoc. Znowu

mogłyby się rodzić wątpliwości, czy relikwie świętego wystarczają, by zapewnić sobie jego wstawiennictwo. Z pewnością nie wystarczają, skoro liczy się na pierwszym

miejscu wiara. Jednak ich obecność, choćby w najdrobniejszej postaci, przypomina o bliskości świętego i świadczonej przez niego pomocy.

Dzieje kultu św. Andrzeja wiążą się ściśle z oddziaływaniem jego relikwii. Kiedy je wydobyto z ukrycia, w jakim przebywały po śmierci Andrzeja przez 45 lat, okazało się,

że zostały zachowane w nadzwyczajnym stanie, wolne od rozkładu. Było to później jednym z argumentów podczas procesu beatyfikacyjnego. Jeszcze dwa lata przed

beatyfikacją, która nastąpiła 30.X.1853 roku, Kongregacja Obrzędów zażądała nowego świadectwa o niezwykłym stanie relikwii. W owym czasie przebywały one w Połocku,

skąd odpowiedni akt wysłano do Rzymu. Już po beatyfikacji, w 1857 roku, czyli w 200. rocznicę śmierci Andrzeja, relikwie zostały przybrane w nowe szaty, a przed

opieczętowaniem trumny odcięto część lewego ramienia, przesyłając tę szczególną relikwię papieżowi Piusowi IX, który przekazał ją do jezuickiego kościoła Il Gesu.

Kolejne otwarcie trumny w Połocku miało miejsce w 17.IX 1917 roku. Wtedy oddzielono 3 żebra na dalsze relikwie. Niedługo potem wybuchła rewolucja bolszewicka.

Jedną z konsekwencji była profanacja relikwii Andrzeja, wywiezienie ich do Moskwy, skąd wreszcie po wielu trudnościach ze strony władz sowieckich dotarły do Rzymu,

a stamtąd do Polski. Także po wojnie trumna ze szczątkami świętego była kilkakrotnie otwierana, po raz ostatni w 1988 roku, kiedy też oddzielono kolejne cząstki na relikwie.

Nieustannie zgłaszają się po nie parafie i kościoły, które obrały sobie św. Andrzeja za patrona.

Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa kult świętych obejmował uszanowanie szczątków ich wcześniejszego życia, tego, co po nich pozostało, gdyż takie

jest znaczenie pojęcia „relikwii”. Te materialne pozostałości nie są najważniejsze. Świadczy o tym choćby fakt, że po największych postaciach chrześcijaństwa

– Jezusie i Maryi – nie pozostały żadne relikwie, choć później odnajdywano przynajmniej ich pośrednie ślady jak w drzewie krzyża czy tzw. całunie turyńskim.

O żywej obecności i działaniu Jezusa wśród nas świadczą przede wszystkim sakramenty, widzialne znaki Jego niewidzialnej bliskości. Relikwie nie są sakramentami,

jednak i one jako widzialne znaki związane z życiem świętych mają nam pomóc w otwarciu się na ich niewidzialną, żywą obecność i bliskość w naszym życiu.

Dlatego mogą pobudzić wiarę, która jest jakby „widzeniem Niewidzialnego” (Hbr 11, 27). To najważniejsze: rozpoznawać dzięki wierze wszystkie, także trudne

do przyjęcia znaki niewidzialnego Boga.

W każdym kościele przechowywane są relikwie. Normalnie o tym nie myślimy, gdyż naszą uwagę przyciągają obrazy czy – głębiej – bliskość Najświętszego Sakramentu.

Przychodząc do kościoła, spotykamy się przede wszystkim z Jezusem Chrystusem. Ale czasami On jakby nas rewizytuje – przychodzi do naszych mieszkań, gdy jesteśmy

chorzy i nie możemy Go przyjąć w kościele. Podobnie możemy przeżyć tę szczególną łaskę, jaka jest przyjęcie relikwii w naszych domach. To dla nas okazja, by jeszcze bliżej,

bardziej intymnie spotkać się ze świętym. Otwórzmy się na tę pomoc, którą św. Andrzej w tej postaci pragnie wyświadczyć nam i naszym rodzinom. A wtedy razem z nim

będziemy mogli dziękować Bogu, wysławiając Go – jak Maryja – za wielkie rzeczy, które nam uczynił. Bo wiara naprawdę czyni cuda!

 

(za: Jacek Bolewski SJ, Wacław Oszajca SJ, Rok u boku św. Andrzeja Boboli, Wydawnictwo WAM 1999, str. 43-47).