16 MAJA
SŁOWO BOŻE: J 17, 20-26; dłuższe J 17, 1-26
To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył
i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest
życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą
na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem
u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś,
a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś,
im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę,
nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje,
i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich
w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś,
i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze
na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata,
jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.
Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam
w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. » [Początek krótszego czytania: Jezus modląc się do Ojca, powiedział:]
»Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie,
a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im,
aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał
i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli
chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie
poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,
w nich była i Ja w nich».
ECHO SŁOWA: Patronat Andrzeja
Ojcze…Tak rozpoczynał swoją modlitwę Jezus i tak uczył modlić się również uczniów. Ewangeliści dali nam szczegółowy wgląd w samo serce
Jego modlitwy przed męką, gdy w Ogrójcu, w obliczu ostatecznej decyzji co do śmierci na krzyżu, Jezus prosił „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko
jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]” (Mk 14, 36). Tak, umiłowany Syn Ojca
– Jednorodzony – wiedział o Jego miłości, świadcząc o niej całym swoim życiem. Ale świadectwo związane ze śmiercią było i jest trudniejsze.
Syn nie wątpił o bliskości Ojca także w tym najtrudniejszym momencie. Poświadcza to jego wezwanie Abba, które znaczy właściwie:
„Ojczulku, Tatusiu”, tak czule, jak odważają się mówić małe dzieci… Jednak prawda krzyża pozostaje trudna do przyjęcia. Czy Bóg Ojciec
nie ukrył się tu nawet przed umiłowanym Synem, który pytał w ostatniej godzinie: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”? A zatem
już nie Abba, lecz: Eloi, Eloi (Mk 15, 34)… Dlaczego? Rozjaśnia się to, gdy pamiętamy, że słowa modlitwy na krzyżu to początek psalmu,
który dalej wyraża ufność i dziękczynienie za to, że Bóg nie ukrył przed modlącym się „swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego”
(Ps 22, 26). Wyraźniej ukazuje to kolejny psalm, przejęty na krzyżu przez Jezusa: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego
(Łk 23, 46; por. Ps 31, 6). To właśnie były według ewangelisty Łukasza Jego ostatnie słowa, po których „wyzionął ducha”…
Jeszcze głębiej sięga Jan, umiłowany uczeń Jezusa. Modlitwa Mistrza przed męką jest ukazana jako jedna wielka prośba o jedność.
Jej źródło, zarazem cel, stanowi wspólnota, jednocząca Syna z Ojcem: „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie,
aby i oni stanowili w nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał”. Zatem najpierw trzeba przyjąć jedność Syna z Ojcem, nie tylko w życiu
Jezusa, lecz i w śmierci. Gdy wcześniej jeden z uczniów prosił Go, jakby w imieniu innych: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”,
Jezus odparł: ”Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 8n). Znamy te słowa, zapominamy jednak, że odnoszą się także do śmierci Jezusa.
To znaczy: również, a raczej zwłaszcza tutaj mamy przyjąć, iż patrząc na ukrzyżowanego Syna, możemy zobaczyć i Ojca, który tak umiłował świat,
„że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). W spojrzeniu na krzyż,
na Ukrzyżowanego, mamy dojrzeć: w pozornym opuszczeniu przez Ojca przyjąć Jego bliskość, owszem zjednoczenie z Nim, o którym świadczy Syn,
oddający Mu swego ducha. Tak odsłania się sens modlitwy Jezusa o jedność dla uczniów: otwarci na świadectwo Syna – Ukrzyżowanego –
jednoczą się dzięki Niemu z Ojcem jako Jego umiłowane dzieci.
Ten sam ewangelista, który tak akcentuje sprawę jedności w modlitwie Jezusa przed męką, pokazuje także jej wypełnianie się na krzyżu.
Już uprzednio Jan przypomniał bezwiednie słowa Kajfasza, który „jako najwyższy kapłan w owym roku, wypowiedział proroctwo, że Jezus
miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 51n). Wiemy, że męczeńska
śmierć Jezusa z początku rozproszyła Jego uczniów, jak On sam zapowiedział, przypominając inne proroctwo ”Uderzą pasterza,
a rozproszą się owce” (Mk 14, 27; por. Za 13, 7). Jednak umiłowany uczeń, który wytrwał u stóp krzyża, poświadczył, że nie wszyscy
się rozproszyli, skoro „obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena” (J 19, 25).
Jeszcze ważniejsze jest to, co dalej nastąpiło. Wśród osób skupionych przy Jezusie ukrzyżowanym On sam zapoczątkowuje nową wspólnotę.
Jej znakiem staje się wzajemne oddanie – umiłowanego ucznia Jezusa jego Matce, jej zaś – uczniowi, by „wziął Ją do siebie” (26-27).
Właśnie w tej jedności – Matki Jezusa z uczniem jako Jej synem – dopełnia się sens ukrzyżowania Syna Bożego. Dlatego dokonawszy tego dzieła,
mógł On oznajmić: „Wykonało się”. Wtedy „skłoniwszy głowę oddał ducha” (30).
Jezus odtąd nam patronuje – nie tylko z krzyża, ale nade wszystko jako wywyższony do nieba, zjednoczony z Ojcem w Duchu Świętym.
Obce słowo „patronowanie” wiąże się najpierw z greckim i łacińskim „pater”, oznaczającym ojca. Na tej podstawie powstało łacińskie pojęcie
„patronus” – opiekun, obrońca. Z niego wywodzi się nasz „patron”. Owszem, przyjęło się tak określać różnych świętych. Ale wspomniane dzieje
pojęcia wskazują, że patronowanie łączy się najpierw z Ojcem, pierwszą Boską Osobą, dalej z Synem, który jako doskonały obraz Ojca może
najpełniej nam patronować, czyli bronić i zachować ode złego. Wreszcie święci jako wierni naśladowcy Jezusa patronują nam w tym sensie,
że są szczególnymi znakami jedności, do której i my jesteśmy powołani – w zjednoczeniu z Bogiem i sobą. Każdy święty wnosi osobisty wkład
do jedności Bosko-ludzkiej wspólnoty, dlatego patronuje nam w indywidualny sposób. A św. Andrzej? On sam określił, jak pragnie pomagać.
W okresie zaborów, w 1819 roku, zjawił się w Wilnie zakonnikowi, który się do niego modlił o wyzwolenie Ojczyzny. Andrzej zapowiedział,
że po wielkiej wojnie z udziałem zaborczych mocarstw państwo polskie odzyska niepodległość, i dodał: „a ja zostanę w nim uznany jako główny patron”.
Proroctwo spełniało się stopniowo. Najpierw odzyskana została niepodległość po I wojnie światowej. Z wdzięczności wobec Andrzeja
przyspieszono starania o jego kanonizację, która nastąpiła w 1938 roku. Już po niej poszczególni biskupi, m.in. Prymas A. Hlond, nazywali
św. Andrzeja patronem Polski. W oficjalnym uznaniu tego patronatu przeszkodziła jednak II wojna światowa, po której niepodległość
nowu nie była pełna… Jak pamiętamy, przełomowy dla odzyskania suwerenności politycznej był rok 1989. Mniej pamiętamy o tym,
że rok wcześniej ożywił się kult św. Andrzeja przez obchody 50. rocznicy kanonizacji. Czy rozpoczęte od tego czasu modlitwy do Świętego
za Ojczyznę nie wpłynęły na odzyskanie naszej niepodległości? W każdym razie pozostaje do spełnienia jeszcze jedno: św. Andrzej pragnie być
uznany jako główny patron Polski, by nasza odzyskana niepodległość polityczna wydała owoce także w odnowie duchowo – moralnej polskiego
społeczeństwa. Bo niewiele nam pomoże to, że nie podlegamy innym mocarstwom, jeśli będziemy podlegać gorszej niewoli – grzechów.
A ponieważ grzechy prowadzą do podziałów, oddzielając od Boga i naszych bliźnich, dlatego św. Andrzej pragnie nam patronować
nade wszystko w drodze do jedności – z Bogiem i sobą.
Jakże się to stanie…? Sam Andrzej padł ofiarą braku jedności – nie tylko w Kościele, ale też w pierwszej Rzeczypospolitej.
Ale w swej śmierci Męczennik stał się nowym znakiem jedności. Najpierw zaświadczył o swojej jedności z Jezusem i Matką – Jego i swoją,
skoro w ostatniej godzinie przyzywał i doświadczał Ich bliskości. Później zaś okazało się, że do jego relikwii pielgrzymowali nie tylko katolicy,
ale i prawosławni. Tak owocowała jego śmierć – obraz umęczonego Chrystusa, który pokazał, że droga do jedności prowadzi nie przez odrzucenie,
lecz przyjęcie i znoszenie tego wszystkiego, co się jej sprzeciwia. Tak objawia się tajemnica miłości aż do końca, gdyż ona „cierpliwa jest…
wszystko znosi” (1 Kor 13, 4 -7). Wypełnia się patronat samego Boga jako Ojca, którego imię objawił Syn i dlatego w ostatnim słowie swej modlitwy
przed męką prosił Ojca za nas wszystkich: „aby miłość, która Ty mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.
(Za: Jacek Bolewski SJ, Wacław Oszajca SJ, Rok u boku św. Andrzeja Boboli, Wydawnictwo WAM 1999, str. 61-66).