Aktualności

16 SIERPNIA_ NABOŻEŃSTWO DO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

Kustosz Narodowego Sanktuarium św. Andrzeja Boboli oraz Krąg Przyjaciół Ojca Mirosława Paciuszkiewicza 
zapraszają do wspólnej modlitwy przez wstawiennictwo Patrona Polski i Patrona jedności, świętego Andrzeja
Boboli. Będziemy się modlić za Ojczyznę, za Ojca Świętego Leona XIV, za polskie rodziny, za pokój na całym
świecie oraz w prywatnych intencjach każdego 16. dnia miesiąca. 
Nasza modlitwa będzie rodzinna i indywidualna, w naszych domach i środowiskach, w których żyjemy, 
w łączności z modlitwami zanoszonymi tego dnia w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Zapraszamy do modlitwy zwłaszcza o godz. 20.00, by poczuć siłę duchowej wspólnoty Andrzejowej,
a tych, którzy nie mogą się wtedy połączyć duchowo, zachęcamy do modlitwy o dowolnej porze dnia.
Proponujemy następujący porządek nabożeństwa modlitewnego:
1.Przywołanie intencji
2.Odczytanie comiesięcznych rozważań z książki Jacka Bolewskiego SJ i Wacława Oszajcy SJ
z książki „Rok u boku św. Andrzeja Boboli”, 
3.Odmówienie Litanii do św. Andrzeja Boboli.

16 SIERPNIA

SŁOWO BOŻE: Ap 14, 14-15,4

Potem ujrzałem: oto biały obłok – a Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, miał złoty wieniec na głowie, a w ręku ostry sierp.

I wyszedł inny anioł ze świątyni, wołając głosem donośnym do Siedzącego na obłoku: «Zapuść Twój sierp i żniwa dokonaj, bo przyszła

już pora dokonać żniwa, bo dojrzało żniwo na ziemi!» A Siedzący na obłoku rzucił swój sierp na ziemię i ziemia została zżęta. I wyszedł inny anioł

ze świątyni, która jest w niebie, i on miał ostry sierp. I wyszedł inny anioł od ołtarza, mający władzę nad ogniem, i donośnie zawołał do mającego ostry sierp:

«Zapuść twój ostry sierp i poobcinaj grona winorośli ziemi, bo jagody jej dojrzały!» I rzucił anioł swój sierp na ziemię, i obrał z gron winorośl ziemi,

i wrzucił je do tłoczni Bożego gniewu – ogromnej. I wydeptano tłocznię poza miastem, a z tłoczni krew wytrysnęła aż po wędzidła koni, na tysiąc

i sześćset stadiów. I ujrzałem na niebie znak inny – wielki i godzien podziwu: siedmiu aniołów trzymających siedem plag, tych ostatecznych,

bo w nich się dopełnił gniew Boga. I ujrzałem jakby morze szklane, pomieszane z ogniem, i tych, co zwyciężają Bestię i obraz jej, i liczbę jej imienia,

stojących nad morzem szklanym, mających harfy Boże. A taką śpiewają pieśń Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka: «Dzieła Twoje są wielkie

i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny! Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi, o Królu narodów! Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia

nie uczcił? Bo Ty sam jesteś Święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą, bo ujawniły się słuszne Twoje wyroki».

ECHO SŁOWA: Żniwo na sierpie…

            Sierpień jest okresem żniwa, zbierania plonów ziemi i pracy rak ludzkich. Owoce nie przychodzą z niczego, są raczej efektem uprzednich miesięcy,

dojrzewania, które wymaga czasu. Podobnie jest z ludzkim życiem. Można je przyrównać do ziarna wrzuconego w ziemię. Na początku niewiele widać.

Gdy dziecko przychodzi na świat, oglądamy wprawdzie owoc posianego wcześniej nasienia… Jednak oczekiwanie, spełnione w narodzeniu ludzkiej istoty,

wchodzi dalej w nowa fazę. Dziecko stanowi zapowiedź, obietnicę, której spełnienie będzie wymagało lat, życia i działania, najpierw rodziców dziecka,

a stopniowo jego samego przez osobiście podejmowane decyzje. Pojawiają się kolejne owoce, nie zawsze dobre… Pełna ocena będzie możliwa dopiero

na końcu, gdy sam Bóg wyda ostateczny sąd o naszym życiu. Dlatego wszystkie obrazy i przypowieści biblijne opisują końcowe żniwo jako dzieło Boga.

On ustala zarówno czas owego końca, jak i sam dopełnia ludzkie życie. Wtedy bowiem objawi się, że prawdziwym owocem naszego żywota jest

otwarcie się na Boga, gdy w pełni z Nim zjednoczeni „ujrzymy go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak

On jest święty” (1J 3, 2n).

Każdego roku w okresie żniwa, w sierpniu, świętujemy dopełnienie życia najświętszej po Bogu – Maryi. Tajemnica Jej końca długo pozostawała w ukryciu.

Pisma Nowego Testamentu, skupione na tajemnicy Jezusa Chrystusa, milczą o początku i końcu Jego Matki. Kiedy po kilku wiekach pojawiło się pierwsze

święto Maryjne, jedna z jego nazw określała koniec Matki Bożej jako zaśnięcie. Nie znaczyło to, że Maryja nie umarła. Już wcześniej apostoł Paweł mówił

w swych listach o tych, którzy „zasnęli w Panu”. Skoro bowiem Chrystus odniósł zwycięstwo nad śmiercią w swoim zmartwychwstaniu, to również dla jego

wyznawców umieranie przybrało nowy sens, przestało porażać perspektywą końca, stało się raczej znakiem przejścia do pełni życia. Nic dziwnego, że Maryja

doświadczyła tego w sposób szczególny. Pismo Święte poświadcza Jej wybranie, wyrażone w anielskim zwiastowaniu. Pamiętamy słowa, które sami często

powtarzamy: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus”. Jako Matka towarzyszyła Ona Synowi nie tylko

na początku Jego życia, ale i na końcu. Tak ściśle z Nim zjednoczona w Jego przejściu do nowego, zmartwychwstałego stałego życia, jeszcze raz,

w ostateczny sposób doświadczyła, że owocem Jej życia jest Jezus. Odkąd On zmartwychwstał, Ona także znalazła się przy Nim. Spełniło się w Maryi to,

co zostało zapowiedziane przez Apostoła nam wszystkim: „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus,

nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3, 3n).

Dla nas Chrystus pozostaje nadal ukryty, bo nasza droga do nieba jeszcze trwa. Jednak odchodząc Ukrzyżowany pozostawił nam swoją Matkę jako naszą…

Jej znak oświeca drogę i wskazuje cel. Maryja wniebowzięta pojawia się jako znak nadziei. Nie tylko poświadcza, że i nas czeka dopełnienie życia w Bogu.

Pośród zła, którego ciągle tyle jest na ziemi, Maryja daje nam znaki z nieba, pojawia się wielokrotnie w ostatnich czasach, by wzmocnić naszą wiarę,

nadzieję, miłość. Najważniejszym znakiem jest Ona sama. Zarówno jej wniebowzięcie, jak i niepokalane poczęcie, maja nas przekonać o zwycięstwie,

które w Niej objawiło się z taka mocą. Wyraził to nasz wielki poeta, Norwid, mówiąc o Niepokalanej, a także do Niej, w pięknej modlitwie: „Jako naczynie-łaski

jaśniejąca, /…/ Ilekroć w siebie się zapatrzym sami – /Wciąż wyglądana na sierpie miesiąca/…/Módl się za nami…” („Do Najświętszej Panny Marii Litania”).

Poeta jeszcze raz powrócił do tajemnicy Niepokalanej w poemacie „Assunta”, którego sam tytuł nawiązuje do Wniebowzięcia. W zakończeniu wyznaje:

”Znać się mnie nie dość – ja się nadto cierpię,  /Samotnie moje ocierając czoło; /Aż spocznie kędyś jak żniwo na sierpie, /Który podzwania rączo i wesoło”…

Obrazowe, skondensowane słowa kryją, zarazem odkrywają głęboką prawdę: najpierw o wiedzy, która pochodzi z cierpienia. Gdy mówimy, że znamy SIĘ

na czymś, myślimy o głębszej znajomości rzeczy. Poeta dodaje, że nie wystarcza mu znać się: „ja się nadto cierpię”. Niezwykłe sformułowanie mówi o trudzie,

związanym z prawdziwa wiedzą, którą zdobywa się w pocie czoła. Brzmi tutaj echo biblijnego słowa o sytuacji człowieka po grzechu pierworodnym, odkąd usłyszał,

że „w pocie oblicza” będzie zdobywał pożywienie (Rdz 3,19). Nasz poeta poświęcił owemu słowu cały wiersz: ”Co począć?” i tak go zaczął: „Co począć?… Nie tu, z

aiste że nie tu/ Początek dzieła – głos odwieczny woła: / ‘Pracować musisz!’ – i nie z potem grzbietu, / Lecz ‘z potem CZOŁA”…” Chodzi zatem o początek,

otwierający się przez wysiłek duchowy, który w grzesznej sytuacji człowieka jest związany z oczyszczeniem – i cierpieniem. Kres ukazany został w obrazie spoczynku,

gdy wreszcie samotne czoło spocznie „jak żniwo na sierpie”. To znak owocowania, które w końcu wynagrodzi wcześniejszy trud. Ale trzeba ten obraz uzupełnić.

Odpoczynek czoła na sierpie byłby nadal bolesny, gdyby chodziło tylko o sierp żniwiarza, kosę, znak śmierci. Należy raczej wspomnieć o znaku Niepokalanej

„na sierpie miesiąca”. Księżyc pod stopami Maryi – symbol zmienności, przemijalności – jest wprawdzie jeszcze jednym znakiem śmierci. Jednak oddając się Maryi,

chyląc czoło przed Niepokalaną, powierzamy się Bożej Mocy, która już odniosła zwycięstwo. Dzięki Niej możemy spokojnie – w każdym trudzie i cierpieniu

– radować się bliskością żniwa.

Tak oto nasze sierpniowe rozważanie prowadzi w końcu do św. Andrzeja… W swym apostolskim życiu wiele się trudził. Z pewnością wziął sobie do serca słowa

Chrystusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Mt 9, 37n). Kto modli się w ten sposób,

oddaje się sam do dyspozycji Pana, gotów u jego boku trudzić się w Bożej winnicy. Żniwo rozpoczęło się z przyjściem na świat Jezusa, Syna Bożego. Całe dzieje

chrześcijaństwa stoją pod tym znakiem – zbierania plonu, który jest owocem wcielenia Boga. Dlatego Chrystus mógł powiedzieć swym uczniom: „Ja was wysłałem

żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli” (J4, 38). To pozostaje nadal aktualne. Cały wysiłek apostołów, misjonarzy,

wszystkich pracowników przy Bożym żniwie, jest udziałem w trudzie Chrystusa, w owocach Jego cierpienia. Również Andrzej mógłby powtórzyć: „Znać się mnie

nie dość – ja się nadto cierpię”. Prawda, która wypełniała jego życie, przejawiła się z mocą w śmierci, gdzie dopełniło się wcześniejsze, apostolskie cierpienie

w jedności z Panem. Ale nie myślmy, jak okrutna była jego śmierć i jak bardzo cierpiał. Owszem, utrudził się „w pocie czoła”, jednak – od innej strony patrząc

– wytrwanie w apostolskim wysiłku zawdzięczał temu, że jego czoło cały czas odpoczywało jak żniwo na sierpie”, przy Chrystusie – Panu żniwa – i przy jego

niepokalanej Matce, tajemniczo jaśniejącej „na sierpie miesiąca”. Dlatego życie Świętego nie przestaje wydawać owoców. Otwierając się na nie, my także

przeżyjemy radość owocowania Bożej łaski. Bo żniwo jest wielkie. Posłuchajmy Jezusa jeszcze raz: „Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola,

jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne” (J4, 35n).

(Za: Jacek Bolewski SJ, Wacław Oszajca SJ, Rok u boku św. Andrzeja Boboli, Wydawnictwo WAM 1999, str. 79 – 83).