Aktualności

16 WRZEŚNIA_ NABOŻEŃSTWO DO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

Kustosz Narodowego Sanktuarium św. Andrzeja Boboli oraz Krąg Przyjaciół Ojca Mirosława Paciuszkiewicza 
zapraszają do wspólnej modlitwy przez wstawiennictwo Patrona Polski i Patrona jedności, świętego Andrzeja
Boboli. Będziemy się modlić za Ojczyznę, za Ojca Świętego Leona XIV, za polskie rodziny, za pokój na całym
świecie oraz w prywatnych intencjach każdego 16. dnia miesiąca. 
Nasza modlitwa będzie rodzinna i indywidualna, w naszych domach i środowiskach, w których żyjemy, 
w łączności z modlitwami zanoszonymi tego dnia w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Zapraszamy do modlitwy zwłaszcza o godz. 20.00, by poczuć siłę duchowej wspólnoty Andrzejowej,
a tych, którzy nie mogą się wtedy połączyć duchowo, zachęcamy do modlitwy o dowolnej porze dnia.
Proponujemy następujący porządek nabożeństwa modlitewnego:
1.Przywołanie intencji
2.Odczytanie comiesięcznych rozważań z książki Jacka Bolewskiego SJ i Wacława Oszajcy SJ
z książki „Rok u boku św. Andrzeja Boboli”, 
3.Odmówienie Litanii do św. Andrzeja Boboli.

16 WRZEŚNIA

SŁOWO BOŻE: J 3, 1-21

Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: «Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś

jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim». W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę,

powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem?

Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?» Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha,

nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha».

W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: «Jakżeż to się może stać?» Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: «Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę,

zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie,

a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował

świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat

potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył

w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.

Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy,

zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».

ECHO SŁOWA: Odrodzenie z Ducha…

            Modlimy się do św. Andrzeja, nazywając go „patronem trudnych czasów”. Określenie to przypomina nie tylko trudy życia i śmierci Boboli, ale także dzieje

kultu Męczennika. Czasy, w jakich działał i zginął, były rzeczywiście trudne. Wystarczy wspomnieć ich opis w arcydziełach H. Sienkiewicza: „Ogniem i mieczem”

i „Potop”. Wojny i wojny – bez końca… Bo jeśli nawet odnoszono zwycięstwa, jak choćby w obronie Jasnej Góry, znaczyło to jedynie krótkotrwałe zażegnanie konfliktu,

nie trwały pokój. I tak było dalej. Gdy Andrzej po raz pierwszy o sobie przypomniał w Pińsku, w 1702 roku, obiecał opiekę wobec rozmaitych zagrożeń. Istotnie,

jego pomocy doznawało nie tylko jezuickie kolegium, ale cała ziemia pińska została oszczędzona w wielkiej epidemii następnych lat. Upadek Rzeczypospolitej okazał się

jednak nieuchronny. W nowej sytuacji niewoli pod zaborami Andrzej przypomniał się po raz drugi, gdy w 1819 roku zapowiedział odzyskanie wolności politycznej,

oznajmiając ponadto, że w niepodległej Polsce będzie jej głównym patronem. A gdy pierwsza część proroctwa się wypełniła, druga została powstrzymana przez kolejną

utratę niepodległości – po wybuchu II wojny światowej. O tej wielkiej katastrofie przypomina każdego roku wrzesień, a zwłaszcza daty 1. i 17. dnia tego miesiąca,

kiedy złowrogie uderzenie przyszło najpierw z zachodu, a następnie ze wschodu. Mogło się wydawać, że nowy trudny czas oddalił od nas Andrzeja z jego patronatem.

A przecież Święty nieustannie działał, i liczne świadectwa potwierdzają, że naprawdę zasługuje on, by go nazywać „patronem trudnych czasów”.

Czy obecnie jest inaczej? Dla tych, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, nie ma „łatwych” czasów. Owszem, Chrystus obiecuje nam zwycięstwo, w którym

wszelkie trudności zostaną w końcu pokonane. Znak zwycięstwa jest jednak tajemniczy, trudny do przyjęcia. To znak krzyża, nieustannie budzący sprzeciw

albo nieporozumienia nawet u chrześcijan… O niezrozumieniu krzyża świadczy działanie w złym duchu nienawiści, niecierpliwości, braku miłości. Zamiast oskarżać

i potępiać innych, mamy raczej uderzyć się we własne piersi, przyznając, że sami nie pojmujemy krzyża, gdy staje on na drodze naszego życia. Gdy skarżymy się,

że jest ono trudne, zapominamy o Chrystusie i jego słowach. Ostrzega On przed unikaniem trudności, szukaniem łatwego wyjścia. Wskazuje nam: „Wchodźcie

przez ciasna bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby, a wielu  jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama

i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7, 13n). Tą ciasną i wąską drogą do życia jest właśnie krzyż – ucisk i trudności

– to wszystko, co nas uśmierca. Tylko godząc się na utratę życia z Chrystusem, otwieramy się na pełnie życia w Nim i z Nim, naszym Dobrym Pasterzem,

który przeprowadza przez śmierć – przez krzyż – do życia wiecznego.

Szczególnym obrazem trudności w przejściu przez „ciasną bramę” krzyża jest nieporozumienie starego Nikodema. Z ust Chrystusa słyszy on o potrzebie

narodzenia „od początku”. Greckie sformułowanie jest wieloznaczne: „anothen” oznaczać może: z góry, od początku, od nowa, ponownie… Nikodem zatrzymał się

na ostatnim znaczeniu, którego nie rozumiał, bo myślał o fizycznym wejściu do łona matki jako warunku ponownego narodzenia. Tymczasem odrodzenie,

które według Jezusa jest konieczne, znaczy najpierw narodzenie „z góry”, jak o tym świadczy dalsze użycie słowa na określenie początku samego Jezusa

w przeciwstawieniu do pochodzenia „z ziemi” (J3, 31). Więcej, okazuje się, że chodzi o narodzenie „z Ducha”. W przypadku Jezusa dokonało się ono w poczęciu

– „za sprawą Ducha Świętego”. Także Maryja, w której owo poczęcie nastąpiło wtedy, gdy została „osłonięta” przez Ducha, już od początku była „pełna łaski”,

jak wyznajemy o Niej w dogmacie Niepokalanego Poczęcia. Natomiast u nas narodzenie „z góry”, czyli z Ducha Świętego dokonuje się przez chrzest,

określony przez Jezusa w słowach do Nikodema jako narodzenie „z wody i z Ducha”. Zatem nie chodzi, jak myślał Nikodem, o powrót do łona matki,

lecz o zanurzenie się do wody – znak obumarcia razem z Chrystusem, by mocą Jego Ducha wynurzyć się do nowego życia w jedności ze Zmartwychwstałym.

Ale nieporozumienie, jak to często bywa, zawiera w sobie ziarno prawdy. Jest ono także w obrazie, którego Nikodem nie pojmował, gdy wyobrażał sobie narodzenie

z Ducha jako powrót, i to fizyczny, do łona matki. Prawda kryje się głębiej. Aby się narodzić „od początku”, trzeba rzeczywiście wrócić do Matki, która pod krzyżem

została nam dana przez samego Jezusa jako Matka naszego początku – naszego rodzenia się w przejściu przez Krzyż do nowego życia. To przejście jest bolesne.

Jednak Maryja – Matka Bolesna – pomaga w tym trudnym czasie. Uczy nas trwania i wytrwania w godzinie krzyża. Jej ostatnie słowa w Ewangelii umiłowanego ucznia,

który później – pod krzyżem „wziął Ja do siebie” – brzmiały: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). To jakby Jej testament, który przygotowuje

na przyjęcie testamentu Syna, mówiącego każdemu z nas: „Oto Matka twoja”. Zatem uczyńmy to, co mówi Jezus, otwórzmy się na Matkę, by wziąć Ją do siebie,

do wnętrza naszych największych trudności, bo Maryja pragnie jak najbardziej nam pomóc.

Jej pomocy doświadczył z pewnością św. Andrzej. Jak pamiętamy, pośród boleści swego męczeństwa wzywał imiona Jezusa i Maryi, znajdując moc wytrwania

do końca. Tak dopełniło się jego życie towarzysza (socjusza) Jezusa i towarzysza (sodalisa) Maryi. Także w ostatnich dziejach kultu św. Andrzeja, gdy przypomniał

o sobie w swej rodzinnej Strachocinie, wyraźny jest związek z tajemnicą Maryi – zwłaszcza Niepokalanego Poczęcia. To dla nas wskazówka, w jakim kierunku

nasz patron pragnie pomagać w utwierdzaniu odzyskanej niepodległości. Potrzebna odnowa struktur polityczno-ekonomicznych musi być zakorzeniona

w odnowie naszych serc i sumień. Odrodzenie dokona się dzięki Duchowi Świętemu. Modlił się o Niego dla swej Ojczyzny Ojciec św. Jan Paweł II na początku

pierwszej wizyty w Polsce w pamiętnej prośbie, by Duch odnowił „oblicze ziemi, tej ziemi”… To dzieło zostało już zapoczątkowane, jednak nadal wymaga dopełnienia.

Brakuje nam jedności, której źródłem jest właśnie Duch Święty. Nasz patron w drodze do jedności przypomina, że nie znajdziemy jej sami, bo trzeba wytrwać

pośród wielu trudności. Potrzebujemy pomocy Matki. Tej, która zrodziła Syna Bożego i została nam dana, by Jego rodzenie się w nas doprowadziło

do szczęśliwego rozwiązania… Jak od początku Maryja towarzyszyła rodzeniu się Kościoła, wspólnoty jednoczonej przez Ducha Świętego, tak i dzisiaj odnawia

tę wspólnotę – naszą jedność z Bogiem i sobą.

Jakże to się może stać? Tak pytał Nikodem, a podobnie brzmiało wcześniej pytanie Maryi (Łk 1, 34). Znamy już odpowiedź mówiącą o Duchu Świętym,

ale trzeba dopowiedzieć w świetle dotychczasowych rozważań, że działanie Ducha nie oznacza zniknięcia trudności. Przejście związane z krzyżem i śmiercią trwa

przez całe życie, do samego końca, bo jeśli nawet przezwyciężymy jeden rodzaj trudności, pojawiają się nowe… Nie mamy się nimi zrażać, zniechęcać. Andrzej Bobola

jako patron trudnych czasów uczy nas właściwej postawy – trwania przy krzyżu razem z Maryją w ufnym otwieraniu się na Ducha, którego daje nam Jezus.

U Jego boku – w ślad za Nim – odrodzimy się w końcu do nowego życia całkowicie – na zawsze.

 

(Za: Jacek Bolewski SJ, Wacław Oszajca SJ, Rok u boku św. Andrzeja Boboli, Wydawnictwo WAM 1999, str. 85- 90).

1