Aktualności

DLACZEGO DOSZŁO DO MĘCZEŃSTWA ANDRZEJA BOBOLI? – JACEK BOLEWSKI SJ, MACIEJ SZCZĘSNY SJ 

Dlaczego doszło do męczeństwa Andrzeja Boboli? W oczach wiary męczennik to świadek (martyr), oczywiście na pierwszym miejscu Jezusa Chrystusa, który swoje najwyższe świadectwo Bożej miłości przypieczętował śmiercią. Dlaczego jednak Jezus jako Mesjasz i Syn Boży „musiał” cierpieć i ponieść okrutną śmierć? Pytanie nurtowało także jego uczniów, którzy dopiero w świetle Zmartwychwstania znaleźli wyjaśnienie (Łk+ 24,26). Duch Święty, prowadzący „do całej prawdy”, pozwala pojąć nie tylko świętość i chwałę Syna Bożego w Ukrzyżowanym. Sam Jezus, gdy Go zapowiadał jako Pocieszyciela, mówił o Nim:”…poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu”, wyjaśniając dalej: „O grzechu – bo nie wierzą we Mnie” (J 16,9). Jak męczeńska śmierć Jezusa była świadectwem nie tylko Jego miłości, ale także ludzkiego grzechu, tak uśmiercanie kolejnych świadków Chrystusa poświadcza trwanie grzechu w świecie. Ludzkie serca, rozdarte brakiem jedności z Bogiem, obciążają swym rozdarciem innych i sprowadzają śmierć.

Trudne czasy, w których umierał św. Andrzej Bobola, były naznaczone boleśnie rozdarciem chrześcijaństwa. Dlatego także konflikty polityczne miały tło religijne czy raczej: istniało tragiczne, zaślepione pomieszanie tego, co Boskie z cesarskim i carskim… Andrzej padł ofiarą takiego właśnie pomieszania po stronie swoich oprawców – Kozaków. Ich dążenie do zaistnienia politycznego, któremu Rzeczypospolita nie potrafiła już udzielić oparcia, doprowadziło najpierw do powstania pod wodzą Chmielnickiego, następnie do sprzysiężenia z udziałem Moskwy. Żądze polityczne splotły się z pożądaniami religijnymi. Kozacy szukali poparcia prawosławnego, włączając do swych deklaratywnych dążeń również obronę prawosławia, zwłaszcza przeciwko Unii Brzeskiej – ostatniej próby z 1594 roku, by pojednać z Kościołem katolickim przynajmniej część prawosławnych, którzy po Unii Lubelskiej z 1569 roku znaleźli się w obrębie Rzeczypospolitej. Napięcia nasiliły się, kiedy Kozacy sprzymierzyli się z Moskwą, która skwapliwie skorzystała z okazji, znowu pod hasłem obrony prawosławia, by zaatakować i osłabić państwo polskie. Ponadto Chmielnicki zawarł we wrześniu 1656 roku traktat „wieczystej przyjaźni” z księciem Siedmiogrodu, który z kolei w sojuszu z królem szwedzkim ruszył na Polskę od południa. Sprzymierzeni z nim Kozacy grasowali w maju następnego roku na Polesiu, gdzie z ich rąk Andrzej Bobola poniósł śmierć.

Wśród ofiar kozackich było wielu duchownych katolickich, w tym również unickich. Spośród tych ostatnich największym echem odbiła się męczeńska śmierć arcybiskupa połockiego, św. Jozafata Kuncewicza, 12 listopada 1623 roku, zatem w okresie, gdy Andrzej Bobola pozostał po trzeciej probacji w Nieświeżu. Po wybuchu powstania Chmielnickiego liczba ofiar gwałtownie wzrosła, zwłaszcza wśród zakonników, na pierwszym miejscu dominikanów i jezuitów. Ojców Towarzystwa Jezusowego uważano za głównych rzeczników Unii religijnej, i stąd obchodzono się z nimi szczególnie brutalnie, tropiąc ich ślady, nie tylko zabijając, ale także profanując obsługiwane przez nich kościoły. Gwałtowne zwalczanie zwolenników Unii przez Chmielnickiego prowadziło do tego, że szlachta polska zamykała się na nią w strachu przed agresją Kozaków. Krótko po śmierci Andrzeja Boboli szlachta powiatu pińskiego wysłała do kozackiego wodza posłańców, aby w jej imieniu złożyli przysięgę, zawierającą m.in. zapewnienie: „Wiary zaś tak prawosławnej greckiej, jako i rzymskiej katolickiej … my i potomkowie nasi bronić będziemy. Uniję i insze obce wiary wykorzeniać powinniśmy jednostajnie ze wszystką bracią, nie żądając w powiecie naszym takowym dusz chrześcijańskich zarazom miejsca i przynęty”. Chmielnicki przystał na to 28 czerwca 1657 roku, więc odtąd przynajmniej dla katolików nastał w ziemi pińskiej spokój. Unici byli nadal zaciekle prześladowani.

Czy ta poprawa sytuacji dla członków Kościoła rzymskokatolickiego była pierwszym owocem śmierci Męczennika? Nie chciał on pewnie czekać aż do swojego zjawienia po wielu latach, aby pomagać ludności swej umiłowanej ziemi pińskiej… Andrzej padł ofiarą braku jedności, jednak po jego męczeństwie, gdy ziarno rzucone w ziemię obumarło, można było mieć nadzieję na „plon obfity” (J 12,24) – także w kwestii zjednoczenia chrześcijan. Trudna sprawa potrzebuje wszakże wiele czasu i wielkiej cierpliwości. Można pytać, dlaczego sam Andrzej zjawił się z ofertą pomocy dopiero po tylu latach… Ale kiedy już kult Męczennika został zapoczątkowany, przy jego relikwiach gromadzili się na modlitwie nie tylko katolicy; według ówczesnego świadka także prawosławne „błahoczestliwe pospólstwo ustawicznie chodzi do Bobolego, długo się modli y oferta znaczne daje”. Wprawdzie śmierć Andrzeja była znakiem bolesnego podziału w chrześcijaństwie, ale sens męczeńskiego świadectwa odsłania się nie w grzechu, który był przyczyną śmierci, lecz w miłości aż do końca – wyraźnej w postawie męczennika. Ta miłość owocuje stopniowo, bo jako żywe świadectwo Bożej miłości „cierpliwa jest, łaskawa jest… Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1Kor 13, 4,7).

Cierpliwość Bożej miłości nieustannie jest odrzucana. Droga do jedności, na której samemu Jezusowi tak bardzo zależało, ciągle się wydłuża… Świadectwo św. Andrzeja Boboli, nie tylko w jego męczeństwie, ale także w dziejach kultu, zachęca nas, abyśmy nie tracili cierpliwości. Jakże długa była droga do beatyfikacji, kanonizacji, wreszcie do patronatu nad Ojczyzną! Możemy żywić nadzieję na to, że wstawiennictwo Męczennika chrześcijańskiej jedności wyda również owoce – zwłaszcza w zjednoczeniu Kościoła rzymskokatolickiego i prawosławnego. Miłość „wszystko znosi”, nawet opory, których ciągle nie brakuje miedzy Kościołami.

Także świadectwo św. Andrzeja Boboli budzi nadal opory. Odezwały się one w ostatnich latach po przekazanej przez prasę wiadomości, że na 296. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski (20-22 X 1998) biskupi postanowili zwrócić się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o ogłoszenie św. Andrzeja Boboli patronem Polski. Wiadomość pozostałaby na tle głośniejszych aktualności ledwie zauważona, gdyby nie to, że spotkała się z nieprzychylną reakcją niektórych przedstawicieli Kościoła prawosławnego w Polsce. Zarzucali oni Męczennikowi, że „aktywnie pracował nad ‘nawracaniem’ prawosławnych na katolicyzm, w duchu Unii Brzeskiej”, a zatem uznanie dzisiaj jego patronatu byłoby nawrotem idei z przeszłości, tzw. Uniatyzmu. Padał i zarzut, że trudno uznać Andrzeja Bobolę za męczennika, gdyż jego śmierć z rąk Kozaków była spowodowana głównie waśniami polityczno-etnicznymi. Wyrażano obawę, że przywołanie dzisiaj Andrzeja Boboli jako patrona Polski pobudzi znowu „demony” przeszłości, które wszakże przejawiły się w jego śmierci…

Zarzuty nie dostrzegają głębszego wymiaru prawdy o misyjnej pracy św. Andrzeja na wschodzie. Po prostu głosił on Ewangelię Jezusa Chrystusa, jednał z Bogiem umiłowane Jego dzieci. Czynienie mu z tego tytułu zarzutu jest nie tylko mało chrześcijańskie, ale sprzeciwia się ustaleniom Międzynarodowej Komisji Mieszanej (do dialogu teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym), która w dokumencie z Balamond 1993 roku odrzuciła „uniatyzm” jako metodę szukania jedności. W owym dokumencie znajdujemy także zachętę do „uzgodnionej czy nawet wspólnej historiografii obydwu Kościołów”, gdyż pomoże to „rozproszyć przesądy i uniknąć posługiwania się historią w sposób polemiczny”. Zamiast oceniać anachronicznie i polemicznie działalność Świętego, należałoby raczej – w duchu tego samego dokumentu – pamiętać: „Jest rzeczą niezbędną, aby Kościoły wspólnie okazywały wdzięczność i szacunek wszystkim – znanym i nieznanym, biskupom, kapłanom lub wiernym, prawosławnym, katolikom wschodnim czy łacińskim – którzy cierpieli, wyznawali swą wiarę i świadczyli o swej wierności względem Kościoła, i w ogóle wszystkim chrześcijanom bez różnicy, którzy znosili prześladowanie. Ich cierpienia wzywają z kolei nas do jedności i do dawania świadectwa, w odpowiedzi na modlitwę Chrystusa, ‘aby wszyscy stanowili jedno, aby świat uwierzył’ (J 17,21)”.

***

Modlitwa Jezusa ma ożywiać i Jego wyznawców… Słowa Pana wskazują drogę, która prowadzi do jedności – dzięki modlitwie. Stąd do najważniejszych inicjatyw ekumenicznych należy coroczny Tydzień Modlitw o zjednoczenie chrześcijan, w dniach 18-25 stycznia. Znamienne jest i to, że Jezusowa modlitwa o jedność obrana została przez Kościół jako słowo Boże na doroczną Mszę św. ku czci św. Andrzeja Boboli w dniu 16 maja. Patron Polski pragnie patronować jedności we wszystkich jej wymiarach – osobistym, kościelnym i społecznym. Program odnowy Kościoła w Polsce, przedstawiony przez Ojca św. Jana Pawła II, wymienia na pierwszym miejscu „jedność i stałe dążenie do niej” (przemówienie do polskich biskupów 16 stycznia 1998). Skoro nasze działania zmierzające do odnowy mają obecnie swojego wyraźnego patrona, możemy wierzyć w ich owocność – dzięki modlitwie do Świętego, patronującego nam u Boga.

MODLITWA W DRODZE KU JEDNOŚCI

Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie!

Na drodze swego życia szukałeś na pierwszym miejscu

Jedności z Bogiem Ojcem i Synem w Duchu Świętym.

Nieustannie wzrastałeś duchowo, cierpliwie znosząc słabości swoje

oraz innych ludzi w świetle miłości Jezusa.

Twoje wzrastanie jednoczyło Cię z Bogiem i Twymi bliźnimi,

Którzy dzięki Tobie jednali się we wspólnocie Kościoła.

Dopełnieniem Twojej drogi stała się męczeńska śmierć,

Ofiara braku jedności w Kościele i świecie.

Dzieje Twojego kultu poświadczają, że ofiara służy pojednaniu.

Dlatego prosimy Ciebie, oręduj za nami u Boga,

Żeby nam nie zabrakło cierpliwości i miłości w drodze ku jedności

Z Ojcem i Synem w Duchu Świętym teraz i na wieki wieków. Amen.

 

Fragment pochodzi z książki: Jacek Bolewski SJ, Maciej Szczęsny SJ Modlitwa życia śladami św. Andrzeja Boboli. Patron Polski moim patronem, str.105-109, Wydawnictwo WAM Kraków 2002