Od dłuższego czasu odmawiałam „Litanię do św. Andrzeja Boboli”. Mało wtedy wiedziałam o Jego życiu. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak dużo zawiera ona bólu.
W połowie marca w nocy o godz. 2.00 pojawił się u mnie przy łóżku zakonnik-ksiądz w czarnej sutannie. Postał chwilę. Ja już się przebudziłam zupełnie. Skojarzyłam sobie, że to był Andrzej Bobola i przyniósł mi ostrzeżenie. Zaczęła się już pandemia. Odebrałam mentalnie, że jest to przestroga dla mnie i Polski.
„Przychodzę jako patron Polski, będę jej bronił i pragnę być znany tu na Pomorzu Zachodnim. Ludzie tu mnie nie znają. Czekają nasz kraj trudne czasy, módlcie się, szanujcie Kościół. Nawróćcie się i skończcie spory”.
Nosiłam to kilka dni w sercu i w końcu zwierzyłam się księdzu. Pomodlił się i potwierdził te słowa. Teraz już wiem o Andrzeju Boboli wiele, bo zaopatrzyłam się w lekturę i byłam na 3-dniowych rekolekcjach na ul. Pocztowej.
Szczecin, 20 maja 2020