Św. Andrzej Bobola jakby sam sobie wybierał ludzi. Pociągnie ku sobie, narzuci się, objawi. A potem w trudnościach wykuwa. Poobija się człowiek, idąc w cieniu Boboli. Ale czy bez niego nie poobija się wcale? Elżbieta Polak, autorka książki „Cuda świętego Andrzeja Boboli. Świadectwa. Życie i modlitwy” nie od razu złapała bakcyla. Wcale jej nie fascynował, do czasu.
POSŁUCHAJ ROZMOWY (30 min.) :
Miała duże dolegliwości związane z chodzeniem. Bóle w biodrze. Nikt nie potrafił jej pomóc. Wreszcie w ostatnim dniu pobytu w Narodowym Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie klęknęła przy jego sarkofagu.
– Ojcze Andrzeju – mówiła – widzisz w jakiej jestem sytuacji. To wszystko mnie przerasta. I zdrowie, i ta ogromna masa materiału, który o tobie zebrałam, a przecież nie jestem historykiem. Jeżeli chcesz, żebym się tym zajmowała, to daj mi człowieka, który pokaże mi kierunek leczenia. Jeszcze zanim opuściłam sanktuarium zadzwonił kolega. Opowiedziałam mu w jakiej jestem sytuacji, a on na to, że przecież jego syn jest rehabilitantem. I ten człowiek mi pomógł.