Artykuły

ZGODA MIĘDZY NAMI CHRZEŚCIJANAMI – Ks. Marek Blaza SJ

Ks. Marek Blaza SJ

Chrystus Zmartwychwstał!

Już wszędzie zmartwychwstał – i na wschodzie i na zachodzie, temat mamy o zgodzie, a nawet co do daty Wielkanocy nie możemy się zgodzić. Swój wykład podzieliłem na następujące części:
Najpierw popatrzymy na Nowy Testament, mówi się, że tam to było idealnie, że pierwsi uczniowie Chrystusa żyli w zgodzie, panowała zgoda potem będę mówił o historii niezgody, a potem przejdę do zgody, przyniosłem też trochę materiałów dotyczących zgody. Tak się składa że przed wstąpieniem do zakonu wychowywałem się w Świętochłowicach w dzielnicy, która się nazywała Zgoda – tam były zakłady urządzeń technicznych Zgoda i tak się ta zgoda za mną przez życie ciągnie. Na koniec sięgnę do tekstów liturgicznych mówiących o zgodzie.

CZY BYŁA ZGODA WŚRÓD PIERWSZYCH CHRZEŚCIJAN ?

Zacznę od Nowego Testamentu, od miejsc, w których tej zgody nie ma, ale warto o tym wspomnieć. Pamiętamy, historię, kiedy to Panu Jezusowi przed jego śmiercią, przed męką, pewna kobieta wylewa olejek już to głowę, już to na stopy. Zawsze jest komentarz do tych słów . Ciekawe, co ewangelista Marek o tym pisze: „A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to marnowanie olejku?  Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim». I przeciw niej szemrali.”( Mk 14, 4-6). Ewangelista Mateusz podaje taką wersję: „Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: «Na co takie marnotrawstwo?  Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim». (Mt 26, 8-10). Ewangelista Jan tak mówi:  „Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać:  «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?»  Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. (J12, 4-7)

Już te trzy teksty nam pokazują jak to św. Jan, ten umiłowany uczeń Jezusa bardzo lubił swojego kolegę, Judasza Iskariotę. Bardzo go lubił, jak ta miłość między apostołami, jaka ona była wspaniała.

Podczas Ostatniej Wieczerzy ewangelista Łukasz mówi: „Powstał spór między uczniami o to , który z nich cieszy się większą godnością”. I też Pan Jezus musiał ich tam poustawiać. Jeszcze inny tekst, dany nam: historia korupcji apostołów. Synowie Zebedusza proszą Jezusa, że chcieliby zając dobre stołki po prawicy i po lewicy, jak mówi ewangelista Marek, to pozostali uczniowie nie byli zachwyceni: „Kiedy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. (Mk 10, 35-42).

U Mateusza wersja ta brzmi jeszcze gorzej – bo tam matka idzie do Jezusa i prosi, aby jej syneczkowie otrzymali najlepsze stołki. Rezultat jest taki sam Mateusz mówi: Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. Mt 20, 20. Gdy usłyszało to pozostałych dziewięciu, oburzyło się na braci”. Tyle Ewangelia, żeby nie myśleć, że wtedy wszystko było takie idealne.

Z Dziejów Apostolskich warto sobie przypomnieć spór o Marka: „Po pewnym czasie powiedział Paweł do Barnaby: >>Wróćmy już i zobaczmy, jak się mają bracia we wszystkich miastach, w których głosiliśmy słowo Pańskie<<.  Barnaba chciał również zabrać Jana, zwanego Markiem;  ale Paweł prosił, aby nie zabierał z sobą tego, który odszedł od nich w Pamfilii i nie brał udziału w ich pracy.  Doszło do ostrego starcia, tak że się rozdzielili: Barnaba zabrał Marka i popłynął na Cypr,  a Paweł dobrał sobie za towarzysza Sylasa i wyszedł polecony przez braci łasce Pana.” DA 15, 37-41

Tyle o historii niezgody. To nie znaczy wcale., że nie ma wydarzeń biblijnych mówiących o zgodzie. Na pierwszym miejscu jest, oczywiście, modlitwa arcykapłańska Jezusa’ Uświęć ich w prawdzie i słowa wszystkim nam znane: …aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno”.(J17, 17-24. ). To są modlitwy, które Jezus zanosi za swoich uczniów.

Jest też bardzo ciekawy tekst liturgii bizantyńskiej, który zestawia ze sobą dwa wydarzenia: pierwsze dotyczy budowy wieży Babel, drugi Zesłania Ducha świętego. „Języki niegdyś zostały pomieszane z powodu zuchwalstwa budowania wieży, narody teraz stały się mądre z powodu poznania Boga. Pan Bóg osądził bezbożnych za grzechy, a Chrystus oświecił rybaków duchem. Wtedy w celu ukarania została unicestwiona niemota . Teraz odnawia się zgoda ku zbawieniu dusz naszych. Ciekawa jest gra słów: niemota i zgoda. Niemota, niezgoda po grecku „afonija”, po cerkiewnosłowiańsku „bezgłasije” – a zgoda to „symfonija”, cerkiewnosłowiańskie „sogłasije”. Tego nie słychać po polsku, dlatego mówię, że w języku greckim czy starocerkiewnosłowiańskim jest to gra słów. A więc po to jest zesłanie ducha świętego, abyśmy z niemoty, pomieszania języków, niezgody, pomieszania języków przeszli do zgody, „symfoniji”, „sogłasija.”
A główny hymn pięćdziesiątnicy mówi właśnie o tym: „Błogosławiony jesteś Chryste Boże nasz, któryś rybaków uczynił mądrymi, zsyłając im Ducha Świętego i przez niego pomagając ułowić cały świat. Chwała Tobie miłujący ludzi.” Niektóre tłumaczenia mówią, że uczynił mądrymi, albo uczynił teologami, rybaków, zsyłając na nich Ducha świętego. Okazuje się więc, że można nawet z prostych ludzi uczynić ludzi zgodnych, mądrych,.

Jeśli chodzi o historię niezgody, to trzeba pamiętać, że już w Nowym Testamencie jest mowa o tym, że mamy judeochrześcijan, czyli Żydów którzy Przyjęli Ewangelie, mamy Greków, mamy też łacinników czyli tych, którzy w Imperium Rzymskim posługiwali się językiem łacińskim jako pierwszym. Proszę sobie wyobrazić, że te trzy rodzaje wspólnot mieszkały w Rzymie i nie miały ze sobą żadnych kontaktów przez pierwsze stulecia. Prawdopodobnie dlatego papież Wiktor pod koniec II stulecia nakazał świętowanie Wielkanocy w jednym dniu. Było tak, że greccy chrześcijanie chodzili tylko do wspólnot greckich, łacińskojęzyczni tylko do łacińskojęzycznych, a judeochrześcijanie tylko do swoich, by się nie kalać „jakimiś tam poganami”. Już to pokazuje nam , że od początku były podziały, niezgoda miedzy chrześcijanami, które są po dziś dzień. Największa bolączką jest to, gdy chrześcijanie żyją obok siebie i nie mają kontaktu z innymi i nie uważają, że w ogóle jest potrzeba takiego kontaktu miedzy sobą. „Bo my jesteśmy samowystarczalni i my wiemy wszystko najlepiej” – to jest takie myślenie.

A później w podobny sposób rozwija się teologia – teologia pierwszych wieków na soborach powszechnych, zwłaszcza chodzi mi tu o sobór efeski z 431 roku, a potem chalcedoński z 451 roku ponieważ wtedy, w wyniku orzeczeń tych soborów, cześć chrześcijan się odłącza od reszty. Po soborze efeskim odłącza się kościół wschodni syryjski, to jest kościół po dziś dzień istniejący, niesłusznie nazywany nestoriańskim, ponieważ Nestoriusz ani palcem nie kiwnął, żeby ten kościół powstał. Przyczyny główne były polityczne – chodziło o uniezależnienie się hierarchii wschodniosyryjskiej od reszty chrześcijańskiego świata. I ten Kościół istnieje po dziś dzień. Nie jest on wielki, przez stulecia nie miał żadnych kontaktów z innymi chrześcijanami, uważa się za jedyny kościół wschodni na całym świecie, dlatego że z ich punktu widzenia wszyscy inni chrześcijanie są na zachodzie. Zresztą był to swego czasu największy Kościół świata, obejmujący około roku 1000 tereny od Cypru aż po Chiny, także nawet kościół katolicki był wtedy maleńki w stosunku do Kościoła Wschodnio syryjskiego. A po soborze chalcedońskim oddzielają się kościoły zwane przedchalcedońskimi, albo niechalcedońskimi, niesłusznie monofizyckimi, tak jakby miały twierdzić te kościoły, że Chrystus ma tylko jedną naturę – boską, cośmy im przypisywali, zresztą niesłusznie, przez 15 wieków i po 15 wiekach, gdy wreszcie siedliśmy z nimi do stołu rozmów okazało się, że przypisywaliśmy im poglądy, których nie głosili nigdy, jak to zwykle bywa. Owszem, oni nie mówią tak, jak sobór chalcedoński, że Jezus ma dwie natury – ludzką i boską, ale nikomu nie przyszłoby tam do głowy, by powiedzieć, że Jezus nie jest prawdziwym bogiem ani nie jest prawdziwym człowiekiem. Mówią tak: „ani na mrugnięcie okiem Chrystus nie przestał być prawdziwym Bogiem ani prawdziwym człowiekiem”. O co chodzi: Sobory efeski i chalcedoński dokonały dogmatyzacji terminologii: albo mówisz po grecku, albo do widzenia. Kto mówi inną terminologią niż grecka jest niemile widziany. I to jest podstawowy problem. Następny problem to były oczywiście układy polityczne. Pamiętajmy, że pierwsze sobory powszechne pierwszego tysiąclecia zwoływał cesarz. rzymski albo bizantyjski. Znany jest również tzw. Sobór albo Synod zbójecki, zwany drugim soborem efeskim z 449 r, który uznał nauki nieortodoksyjnego mnicha Eutychesa za prawowierne, ale na tym soborze doszło do rękoczynów i patriarcha Konstantynopola Flawian został tak dotkliwie pobity, ze w wyniku obrażeń wkrótce zmarł. Zresztą spośród dwóch legatów papieskich, którzy przybyli na ten sobór, jeden zaginął bez wieści. Synod trupi w Rzymie, zwołany przez papieża Stefana VI w 897 r. w celu pośmiertnego osądzenia papieża Formozusa. Wydobyto szczątki tego papieża z grobu, przyodziano w szaty pontyfikalne, następnie odcięto mu trzy palce, służące do błogosławienia ludu, a po dokonaniu sądu poćwiartowane zwłoki wrzucono do Tybru. Oczywiście wydarzenie to spowodowało wielkie oburzenie, zwłaszcza wśród duchownych, wyświęconych przez Formozusa. Kilka miesięcy później papież – ten, który dokonał tego sądu, również został aresztowany i uduszony. To takie przykłady historii niezgody miedzy chrześcijanami. Następny przykład niezgody – to Wielka Schizma, jeszcze po dziś dzień zwana często wschodnią, tak jakby tylko wschód był winny temu, że była Schizma – a zachód nie – my byliśmy zawsze niepokalanie poczęci, my o tym wiemy. Lepiej mówić jest Wielka schizma – to był rozdział miedzy Wschodem i Zachodem, do którego obydwie strony się skutecznie przyczyniły, a zwłaszcza dwóch, godnych siebie hierarchów – kardynał Humbert z Zachodu i Michał Cedulariusz, patriarcha Konstantynopola, który był wyśmienitym, wytrawnym politykiem. Najpierw był wojskowym, który miał bronić w straży przybocznej pretoriańskiej cesarza, ale sam był współautorem zamachu na Michała IV Paflawończyka , za co i tak został łagodnie potraktowany – bo tylko zesłany do klasztoru i tam robił dalej karierę duchownego – został patriarchą. Już wcale tam nie myślmy sobie, że odprawiał Mszę św. czy się wiele modlił, był po prostu wytrawnym politykiem . Kiedy np. kardynał Humbert przybył do Konstantynopola, to zarzucił Grekom , że wyrzucili filioque z Credo zaprzeczają, że Duch święty pochodzi od ojca i Syna, podczas gdy te filioque, czyli „i Syna” nigdy nie zostało dodane do tekstu wschodniego. To tez pokazuje, że te trzy cnoty chrześcijańskie: ignorancja, arogancja i nonszalancja miały się bardzo dobrze w tamtym czasie, Pamiętajmy też, że kłócono się wówczas w ramache wielkiej schizmy obrzucano się tez, już po obłożeniu się wzajemnie ekskomuniką , kardynała i patriarchy, co podważa te słuszność tego działania, gdyz kiedy patriarcha Celulariusz obłożył ekskomuniką kardynała Humberta, to papież IX już nie żył i pojawia się pytanie, czy legat papieski miał prawo ekskomunikować kogokolwiek w imieniu nieżyjącego papieża czasie gdy był vacat w Stolicy rzymskiej. Właściwie jest pytanie, czy legat papieski może działać papieża nie ma podczas vacat. Trzeba pamiętać, że świadomość Schizmy postępowała jako proces. Jeszcze patriarcha antiocheński Piotr III w XI wieku, kiedy kłócono się, czy duchowni mają nosić brody, to Piotr III mówił – to sprawę noszenie bród przez duchownych zostawmy fryzjerom. Także byli też i zdroworozsądkowi hierarchowie w tamtym czasie. Świadomości schizmy na Rusi jeszcze przez ponad 100 lat nie było od roku 1054 nie było jeszcze w XII wieku, nawet nasi książęta polscy zawierali śluby z księżniczkami ruskimi i nie potrzebne były do tego żadne pozwolenia, czyli nie było świadomości tego, że jest schizma, chociaż Ruś formalnie cały czas podlegała pod patriarchat Konstantynopola od chrztu Rusi czyli od 988r. Jednym z najbardziej haniebnych wydarzenie była 4 wyprawa Krzyżowa w 1204 roku, kiedy to krzyżowcy zdobyli i splądrowali Konstantynopol i odtąd Grecy mówili, że zaiste Saraceni w porównaniu z krzyżowcami to są pobożni i bogobojni ludzie. Taką mieliśmy opinię wśród Bizantyjczyków. Zresztą też nie grzeszyli mądrością , bo zrywali z dachów ołów bo myśleli, że to złoto, a my wiemy, że nie wszystko złoto, co się świeci. Trzeba pamiętać, że na górze Atos jeszcze po roku 1054 przez dwa stulecia istniały dwa klasztory łacińskie, rzymsko-katolickie – na terenie Góry Atos, Czyli to nie jest tak, że także nie jest to tak, że rok 1054 ta data to taka cezura, że od razu do wszystkich dotarło, że jest schizma. Właściwie taka ostatnia data to jest rok 1218 , kiedy papież Honoriusz III mianuje łacińskiego patriarchę w Aleksandrii. Trzeba pamiętać, że patriarchat aleksandryjski, grecki, czyli prawosławny, był świadomy jedności z Rzymem. Jeszcze na IV soborze laterańskim, w 1215 roku, przybyli na sobór legaci patriarchy aleksandryjskiego, prawosławnego i myśleli że są w łączności z Rzymem. Tam im powiedzieli, że nie, to się zdziwili. I później, gdy w 1218 papież Honoriusz III mianował patriarchę łacińskiego Aleksandrii to był znak dla Greków w Aleksandrii, że nie ma już jedności. I to jest właściwie data, która pieczętuje ten proces rozchodzenia się kościołów. To jest długi okres czasu – od 1054 do 1218.

A potem mamy dalsze podziały. W zeszłym roku obchodziliśmy rocznicę może, ktoś by powiedział, że nie ma co obchodzić. Może nie chcielibyśmy obchodzić, ale nie będziemy walczyli z faktami. W roku 1517 zaczęła się reformacja, czy się to komuś podoba, czy tez nie podoba. Kościół potrzebował reformy. To też nie jest tylko tak, ze winny był tylko Luter i reformatorzy. Od 1512 – 1517 obradował V sobór laterański, o którym mało kto wie, nawet studenci teologii często o tym nie wiedzą, ew. sięgną do internetu i sprawdzą i wiedzą, że był. Ale jak nie sięgną to nie wiedzą. Tak, była taki sobór. On jest bardzo mało istotny z punktu widzenia teologii. Natomiast było bardzo wiele postulatów, żeby dokonać reformy w Kościoła i proponowano wiele postanowień, ale każde postanowienie kończyło się sformułowaniem „nizi”, co oznacza „chyba że” , czyli: trzeba zrobić to i to, nizi (chyba że okoliczności nie będą sprzyjać, chyba że to będzie to trudne do wprowadzenia . I wszyscy byli bardzo zadowoleni tą klauzulą „nizi”. Ten sobór skończył się w marcu 1517 roku. 31 października tegoż roku występuje Luter. To znaczy, że była to zaprzepaszczona szansa na to, żeby dokonać pewnych reform w kościele katolickim, które były potrzebne. To później wskazał Sobór trydencki, że taka reforma była potrzebna. Tylko ze sobór trydencki zaczął się w 28 lat po rozpoczęciu się reformacji. 28 lat temu był rok 1990. To przypomnijmy sobie i porównajmy, jak wyglądała Polska w roku 1990, czym żyli wówczas ludzie, a czym żyją teraz. Wtedy przez 28 lat nie było soboru. Sobór Trydencki to była pierwsza odpowiedź na reformację. Cesarz rzymski gadał do niemieckiego, Karol V myślał o tym, żeby się dogadać z protestantami, dlatego specjalnie wybrano jako siedzibę tego soboru małą wioskę Trydent, jeszcze mniejsza niż dzisiaj Trento, w północnych Włoszech. Dlaczego Trydent? Albowiem nie leżał on w granicach państwa kościelnego. Bo najlepszym, wymarzonym miejscem dla papieża Pawła III, bo to on zwołał sobór, ten sam, który zatwierdził zakon jezuitów, była Bolonia, ale ona znajdowała się na terytorium państwa kościelnego. Tam był uniwersytet , była biblioteka. Dlatego kiedy jezuici jechali na sobór, to musieli mieć przy sobie wszystkie materiały, takie dzisiejsze „twarde dyski” musieli ze sobą taszczyć, bo tam nie było nic w tym Trydencie. Wiatr hulał. A dlaczego Trydent? Bo znajdował się formalnie na terytorium cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego jako lenno księstwa Insbrucka, którego każdorazowym księciem był biskup Insbrucka. Bo protestanci, żeby ich zachęcić, trzeba było znaleźć miejsce na terytorium cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego, ale nie bezpośrednio podporządkowane cesarzowi, żeby cesarz nie mógł się zanadto mieszać. Dlatego lenno, bo wiadomo było, że gdyby do Bolonii zwołano sobór, to na granicy państwa kościelnego wszystkich kacerzy spaliliby na stosach albo rozprawiliby się z nimi w inny sposób. Oni nie wierzyli już w żadne glejty cesarskie, w żadne żelazne listy, bo taki żelazny glejt cesarski miał Jan Hus. I jak skończył. Na stosie. Na sobór w Konstancji w 1414 roku nie dotarł, tylko go spalono, mimo to, że miał żelazne listy od Cesarza rzymskiego narodu niemieckiego. Reformacja to kolejna niezgoda. Proszę pamiętać, że pierwszy raz kościół katolicki oficjalnie pozytywnie o protestantyzmie wypowie się pozytywnie dopiero w Dekrecie o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II. Pierwszy raz będzie cokolwiek pozytywnego w dokumentach Kościoła. Tak było jasne – najgorszy wróg. Zresztą, z tamtej strony dokładnie to samo. Później pojawiają się kolejne podziały. Że wspomnę o starokatolikach, większość z nich powstaje po I Soborze Watykańskim, kiedy część katolików nie uznaje dogmatu o nieomylności papieża. Powstają mariawici, nasze rodzime wyznanie chrześcijańskie w Polsce na przełomie XIX i XX wieku. Formalnie powstaje w 1906 roku, potem jeszcze w 1935 r. w samym mariawityzmie podzielili się na dwa odłamy i tak jest po dziś dzień, choć w każdym z nich jest 1,5 człowieka. Ale są.

No i wreszcie najnowszy podział – to są tradycjonaliści w kościele katolickim , to są ci, którzy w mniejszym lub większym stopniu nie uznają uchwał Soboru Watykańskiego II, albo nowej liturgii – tej, która została wprowadzano po Soborze Watykańskim II. Są różne odcienie tych tradycjonalistów w Kościele katolickim – od tych, którzy są w Kościele katolickim legalnie – tak jak Bractwo Świętego Piotra czy Instytut Dobrego Pasterza – po tych, którzy wybrali sobie swoich papieży – jest pięciu antypapieży na świecie, którzy reprezentują środowiska tradycjonalistów. No bo skoro obecnie Pan Bergolio, bo oni tylko tak mogą o nim mówić – okupant Stolicy Rzymskiej, mieni się, że jest jakimś papieżem, a on przecież nawet prawdziwego chrztu nie ma, bo gdy zmieniano księgi liturgiczne po Soborze Watykańskim II to już nikt w tzw. Kościele Katolickim po Soborze Watykańskim II nikt nie udziela prawdziwego chrztu, tylko, oczywiście, w tych małych grupach zachował się prawdziwy kościół katolicki, jeden święty.
Idąc dalej mamy podziały w samym Kościele katolickim – mamy ruchy charyzmatyczne, jednym się podobają, innym nie, jedni to krytykują, inni nie. Neokatechumenat to czasem też możemy usłyszeć, że to są sektanci, ale skoro papież dał im zgodę, to się zastanawiają co mają robić. Czyli ta niezgoda nie dotyczy tylko kwestii dogmatycznych, ona dotyczy kwestii kulturowych. Ot, choćby konflikty pewne na poziomie kościoła katolickiego innych obrządków – np. ukraiński kościół greckokatolicki, kościół rzymskokatolicki. Przyniosłem specjalnie książkę: Polsko – ukraińskie pojednanie w dokumentach hierarchii oraz duchowieństwa. Ludzie mnie często pytają, mówią, że należałoby coś z tym zrobić. Książka jest, tylko kto ją czyta? Produkują tylko takie dokumenty, ale my wszyscy wiemy lepiej. Dlaczego tak jest? Dlatego że nieraz kościół greckokatolicki oraz kościół katolicki żyją obok siebie, i w ogóle się wzajemnie nie potrzebują. Te wszystkie konflikty, które są na zachodniej Ukrainie, że grekokatolicy nie chcą oddać świątyni katolikom, czy tu w Polsce pewne konflikty są biorą się z tego, że się ludzie nie spotykają. Bo my już wiemy, co oni myślą. A oni wiedzą też, co my myślimy. To jest cała bolączka – kiedy nie ma bezpośredniego kontaktu, bo to jest dokładnie jak w dialogu między chrześcijanami. Tutaj mam inną książkę Przyszłość chrześcijaństwa w Europie. Rola Kościołów i narodów Polski i Rosji”. W listopadzie 2013 roku pod honorowym patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego odbyła się konferencja. Byłem na tej konferencji, były piękne słowa ze strony rosyjskiego kościoła prawosławnego i kościoła katolickiego w Polsce. Tylko kto o tym słyszał, kogo to interesuje i kto się tym przejmuje? Naprodukowali tych dokumentów, ale ja wiem swoje. „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – pamiętają Państwo te słowa z filmu? Niektórzy to jeszcze tak mówią, że katolicy to mają monopol na władzę , prawosławni monopol na prawdę, a protestanci monopol na Słowo Boże. No i czasami tak jest. Pamiętajmy też, że my, katolicy uważamy, że mamy monopol na słowo katolicki.. Nie, prawosławni też nazywają się katolikami – nie w sensie katolicyzmu, tylko katolickości. Luteranie też siebie nazywają katolikami. Bo my nie mamy monopolu na to słowo, tak samo jak prawosławni myślą, że mają monopol na słowo prawosławny, a nie mają bo to słowo jest kalką z greckiego ortodokosos. My też siebie nazywamy kościołem ortodoksyjnym. A ewangelicy mówią, że oni są jedynymi ewangelikami. A my co – nie jesteśmy ewangelikami, nie jesteśmy powołani jako katolicy, do głoszenia Ewangelii, tylko czegoś innego? Może Prawa kanonicznego albo encyklik papieskich, a Ewangelia to nas nie obchodzi? Nie ma czegoś takiego jak monopol na jakieś jedno słowo. A Ormiański kościół apostolski – to tylko Ormianie pełnią rolę apostolską? A my – to już nie jesteśmy kościołem apostolskim? Każdy sobie zrobił monopol na coś. I siedzi sobie i jest zadowolony z tego.

OD UNII DO KOMUNII

Historia zgody – nie chodzi o te dzielnicę Zgodyaw Świętochłowicach, z której pochodzę, też można by mówić tu o jej historii. Można by to zatytułować – od Unii do Komunii. Jak wiemy dobrze, zwłaszcza po wielkiej Schizmie były próby dokonywania Unii różnych kościołów wschodnich z kościołem katolickim. Ale próby te polegały na tym, że papież zdecydował, kto ma zostać patriarchą w danym kościele wschodnim, jakie mają być diecezje w tych kościołach. Kiedy była Unia brzeska, jakie to było zderzenie tych dwóch światów, dwóch kościołów. Biskupi ruscy metropolii kijowskiej, która wówczas podlegała pod Konstantynopol, nie pod Moskwę do 1666 r., czyli od momentu gdy Polska ma granice przedrozbiorowe. Traktat i perejasławski do czasu,. Wtedy pod Moskwę przechodzi metropolia kijowska I dlatego Moskwa miała prawo wtrącać się w sprawy Rzeczypospolitej, no bo przecież działała w obronie swoich wiernych prawosławnych żyjących na terenach Rzeczypospolitej.

W 1551 roku delegacja biskupów ruskich na czele ze swoim patriarchą Hypacym Pociejem przybywa do papieża Klemensa VIII i tak się przedstawia: jesteśmy lokalnym kościołem ruskim, mamy sakramenty, mamy słowo Boże, jednego, czego nam brakuje, to jedność z rzymskim pontyfikiem. A Klemens VIII w dokumencie apostolskim Magnus Dominus z 1595 roku daje do zrozumienia, że przybyli pojedynczy biskupi i jak oni teraz złożą wyznanie wiary, to zostaną włączeni do Kościoła rzymskokatolickiego, to ja wam teraz stworzę metropolię kijowską. Czyli z punktu widzenia myślenia Zachodu ci biskupi przyszli z próżni kościelnej, przybyli z pustki eklezjalnej, tam nie ma nic, poza kościołem katolickim jest próżnia eklezjalna, może diabeł – na pewno nie Pan Bóg. I papież im łaskawie stworzy metropolię kijowską. Zupełnie dwa różne światy. I to była właśnie bieda tej unii – to zderzenie dwóch różnych koncepcji na temat kościoła. Ta koncepcja tej pustki eklezjalnej istnieje po dziś dzień, zarówno po stronie katolickiej, jak i prawosławnej, że żyjemy w pustce eklezjalnej. Zwłaszcza grecki kościół prawosławny, Koptowie tak będą o nas myśleć, Gruzini, że znajdujemy się w pustce eklezjalnej, jesteśmy zwykłymi poganami pospolitymi. A ten Bergoglio, „tzw. Papież Franciszek”, to nawet chrztu nie ma, poganin, wykrzywia tylko naukę Jezusa Chrystusa, pamiętajmy, że to nie jest tak wszystko prościutkie, że jest ekumenizm i wszyscy się kochajmy, wszyscy myślą tak, jak my myślimy. A właśnie nie, co oni się będą przejmować jakimś panem Bergoglio. Niech sobie gada co chce, przecież nie będziemy słuchać heretyka.

Widać było, że ten model unii – takiego przyłączania się nie sprawdził. Później pojawiła się kwestia prozelityzmu. Prozelityzm nie ma nic wspólnego z ewangelizacją kogoś. Prozelityzm może być związany z tym, że się kogoś przekupuje – jak przejdziesz na moją wiarę, to ci dam pracę. Tak było w Irlandii Płn , wystarczyło, że szedł do pracy, podawał swój adres i wtedy pracodawca wiedział, czy to jest protestant czy katolik, że pracy nie ma, gdy pochodził z części zamieszkałej przez katolików. Chodziło o to, że był katolikiem. To trzeba też mieć na uwadze, że prozelityzm jest zły, bo to jest przeciąganie ludzi na swoją stronę siłą, nie wskutek zmiany przekonań. Że on się nawraca dlatego, że uważa w sumieniu, że ona jest prawdziwa, tylko ze strachu , bo będzie miał pracę czy lepszą zarobek. I to jest krytykowane , również w kościele katolickim, ale to nie jest ewangelizacja. Nie chodzi o to, aby ktoś przechodził na katolicyzm po to, żeby więcej zarabiał. Znam takie przypadki. Na Ukrainie miałem taką sytuację, gdy pewien pan chciał się ochrzcić w polskim kościele, żebym mu tylko pracę załatwił w Polsce, a pewnie i polskie obywatelstwo od ręki mu dał. I powiedział to wprost, że chętnie przyjmie chrzest, tylko że chce polski paszport załatwił, bo on polską wiarę przyjmuje, bo to jest, wiadomo, polska wiara, to jest to wyższa wiara i od razu będzie miał polskie obywatelstwo. Równie dobrze i Polak może przejść na anglikanizm, pod warunkiem, że dostanie od razu brytyjskie obywatelstwo. To jest właśnie prozelityzm, to nie ma nic wspólnego z ewangelizacją. Tu w ogóle nie chodzi o Boga, o wiarę, o Jezusa Chrystusa, tylko o koniunkturalizm.

Data, która uchodzi za początek ruchu ekumenicznego to jest 1910 rok, Edynburg, kiedy powstaje Międzynarodowa Rada Misyjna. Co ona ma na celu? Robią to protestanci. Protestanci w krajach misyjnych Afryki, czy Azji idą, głoszą Jezusa Chrystusa, a parę tygodni później wychodzą, bo muszą iść dalej i wchodzą inni i mówią, że ci, co tu byli przed nami to nie byli prawdziwi chrześcijanie, bo my jesteśmy tymi prawdziwymi chrześcijanami. A po paru tygodniach wychodzą, a potem przychodzi trzecia grupa i mówi, że dwie poprzednie to nie byli prawdziwi chrześcijanie, natomiast my jesteśmy prawdziwymi chrześcijanami i teraz przekazujemy wam prawdziwą wiarę w Jezusa Chrystusa. No i tamci zbaranieli – o co tu chodzi. No i właśnie ta sytuacja zmusiła protestantów zwłaszcza, że nie trzeba sobie wzajemnie wchodzić w drogę, że nie można głosić w taki sposób Chrystusa, bo to jest anty świadectwo, które do niczego dobrego nie prowadzi. Na początku XX w. pojawia się Oktawa modlitw o jedność chrześcijan, pierwotnie związana z uroczystością Zesłania Ducha Świętego, a później zostaje przesunięta na styczeń, tak jak jest teraz. Kościoły prawosławne, też trzeba powiedzieć, wydały dwie encykliki ekumeniczne. Pierwsza, patriarchy Konstantynopola, Joachima III z 1902 r. i druga, encyklika patriarchatu Konstantynopola z 1920 r., czyli że prawosławie też stosunkowo szybko się zaangażowało w ruch ekumeniczny. Postulowali, żeby chrześcijanie innych wyznań studiowali u prawosławnych , a także by prawosławni mogli poznawać wiarę innych chrześcijan. W 1948 roku w Amsterdamie powstaje Światowa Rada Kościołów. Trzeba pamiętać, że na otwarciu tej światowej rady nie było przedstawicieli kościoła rzymskokatolickiego, ponieważ wtedy jeszcze obowiązywała encyklika Mortalium animos papieża Piusa XI, który potępiał całkowicie ruch ekumeniczny. Dopiero w 1949 r. Święte Oficjum zezwoliło na pewne zaangażowanie pewne niektórych teologów w sprawy ruchu ekumenicznego, co nie znaczy, że nie było wcześniej żadnych rozmów – tyle, że były one prowadzone drogą nieoficjalną, nawet z inicjatywy stolicy apostolskiej. Zwłaszcza w sprawie uznawania ważności święceń anglikańskich, zwłaszcza za papieża Leona XIII, kiedy ostatecznie jednak nie uznano ważności święceń anglikańskich w 1896 roku.

I kościół katolicki – najpierw trzeba powiedzieć, ze mamy ks. Paul Couturier , założyciela Grupy z Dombes, która powstała w 1937 roku, nieco wcześniej nawet niż dobrze znana wspólnota z Taize, też we Francji. I on właśnie był promotorem idei tygodnia modlitw o jedność chrześcijan. No i pierwsze dokumenty na temat ekumenizmu, dialogu między chrześcijanami to jest oczywiście konstytucja dogmatyczna o kościele Lumen gentium, w której mówi się o niekatolikach, że przynależą do kościoła katolickiego, choć w sposób niedoskonały, a dekret o ekumenizmie z 1964 roku jeszcze bardziej to podkreśla. Fragment tego dekretu: “Przez ruch ekumeniczny rozumie się działania i przedsięwzięcia podejmowane i stosowane do różnych potrzeb Kościoła i warunków chwili, ustanawiane w celu wspierania jedności chrześcijan, jak na przykład usunięcia słów, opinii i czynów, które w świetle sprawiedliwości i prawdy nie odpowiadałyby sytuacji odłączonych braci i z tej przyczyny utrudniały wzajemne stosunki z nimi. Dialog’ podjęty między biegłymi i odpowiednio wykształconymi ekspertami, prowadzony na zorganizowanych w duchu religijnym spotkaniach chrześcijan z różnych Kościołów lub Wspólnot; podczas owego dialogu każdy wyjaśnia głębiej naukę swej Wspólnoty i przejrzyście przedstawia jej szczególne znamiona. Przez taki bowiem dialog wszyscy uzyskują bliższe prawdy poznanie nauki i życia obu Wspólnot oraz sprawiedliwszą ich ocenę; wtedy też te Wspólnoty ściślej współpracują we wszystkich zadaniach, których dla wspólnego dobra wymaga od każdego chrześcijańskie sumienie, i gdzie się tylko godzi, zbierają się na jednomyślną modlitwę” (DE 4). Ten dekret także mówi o tym, że tych, którzy obecnie rodzą się w społecznościach niekatolickich i przepojeni są wiarą Chrystusową, nie można obarczać grzechem odłączenia. Czyli jak ktoś się urodził luteraninem i został wychowany w wierze luterańskiej, to nie jest temu winien.

Jan Paweł II napisał w 1995 roku encyklikę Ut unum sint (Abyśmy byli jedno). To jedyna encyklika papieska poświęcona w całości ekumenizmowi, gdzie papież mówi wprost, że Kościół Katolicki wszedł nieodwołalnie na drogę ekumenicznych poszukiwań. Mówi też- „Czyż można bowiem głosić Ewangelię pojednania, nie dążąc zarazem czynnie do pojednania chrześcijan? To prawda, że Kościół, przynaglany przez Ducha Świętego i mocny obietnicą, iż nic nie zdoła go zwyciężyć, głosił i nadal głosi Ewangelię wszystkim narodom, ale jest też prawdą, że musi zmagać się z trudnościami wynikającymi z podziałów. Czyż niewierzący, stykając się z misjonarzami, którzy nie zgadzają się ze sobą nawzajem, choć wszyscy powołują się na Chrystusa, będą umieli przyjąć prawdziwe orędzie? Czy nie pomyślą, że Ewangelia, choć jest przedstawiana jako podstawowe prawo miłości, stanowi raczej przyczynę podziału? (pkt. 98) Tyle jeśli chodzi o papieża.
Zwróćmy uwagę, że obecnie też ta euforia dialogu ekumenicznego opadła. Co nie znaczy, że ten dialog ekumeniczny nie jest obecnie prowadzony. Dialog z innymi chrześcijanami, niekatolikami, ale też i wewnątrz kościoła katolickiego. Zwłaszcza mam na myśli dialog z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X w., czyli z tradycjonalistami, gdzie na początku Jubileuszowego Roku Miłosierdzia papież Franciszek dal kapłanom Bractwa pozwolenie na spowiadanie i rozgrzeszanie i utrzymał to pozwolenie po zakończeniu świętego Roku Jubileuszowego, podczas gdy ten papież często jest przedstawiany jako progresista, a tutaj wydaje się bardzo konserwatywny, skoro pozwolił takim tradycjonalistom na spowiadanie i rozgrzeszania, a nawet w niektórych wypadkach także na błogosławienie małżeństw. A to znaczy, ze papież raczej szuka zgody z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X. Podobnie jest z innymi grupami wewnątrz kościoła katolickiego, gdzie jest prowadzony dialog po to, aby zachować jedność.

Zgoda w liturgii

I ostatnia rzecz to zgoda w liturgii. Może warto zwrócić uwagę na to, że w liturgii modlimy się o tę zgodę, np. w II modlitwie eucharystycznej :”pokornie błagamy, aby Duch święty zjednoczył nas wszystkich, przyjmujących ciało i krew Chrystusa”

W III modlitwie eucharystycznej modlimy się: „Spraw, abyśmy posileni Ciałem i Krwią Syna Twego i napełnieni Duchem Świętym stali się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie”

W IV modlitwie eucharystycznej: Spraw, aby wszyscy, którzy będą spożywali ten sam Chleb i pili z jednego Kielicha, zostali przez Ducha Świętego złączeni w jedno ciało i stali się w Chrystusie żywą ofiarą ku Twojej chwale”

A jeszcze mocniej widać to w modlitwach eucharystycznych o tajemnicy pojednania. Tu się pojawia słowo „zgoda” albo „niezgoda”. W jednej z nich jest zanoszona prośba : „Daj nam moc Ducha świętego, abyśmy zwyciężywszy wszelkie podziały i niezgodę, zostali złączeni w jedno ciało. A w innej: „ Daj nam moc swego Ducha, aby została usunięta wszelka przeszkoda na drodze do zgody i aby Kościół jaśniał pośród ludzi jako znak jedności i narzędzie pokoju.”

W liturgii bizantyjskiej prośba ta jest połączona ze zstąpieniem Ducha św. na lud i na dar. Na przykład w anaforze św. Jana Chryzostoma, która jest najczęściej używana w rycie bizantyjskim kapłan się modli : „ Prosimy się i błagamy, abyś zesłał Ducha św. na nas i na te przedłożone dary. Podobnie w anaforze Św. Bazylego Wlk. Modlimy się do Ciebie i Ciebie przyzywamy Święty świętych , abyś zesłał łaski swojej dobroci i łaski Ducha świętego na nas i na lezące tutaj dary, błogosławił je, uświęcił i okazał” . To bardzo ciekawa rzecz, bo w rycie rzymskim, po Soborze II, gdy tworzono nowe modlitwy eucharystyczne, tylko jedna powstała modlitwa, zresztą w powstała jedna modlitwa eucharystyczna z udziałem dzieci, w Australii, w latach 70-tych, gdzie pojawia się prośba, żeby Duch św., zstąpił na nas i na dary złożone na ołtarzu. Jeden z księży liturgistów w Polsce, komentują te słowa „na nas”, stwierdził, że jest to wielka nowość, podczas gdy z punktu widzenia liturgii bizantyńskiej to jest wyważanie otwartych drzwi, bo ta modlitwa jest w anaforach znana co najmniej od V w. , „że najpierw Duch św. zstępuje na nas, a potem na dary. Mówi też o tym papież Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej Sacramentum Caritatis z 2007 roku.

Czytam ten fragment „Jakże konieczna jest dla życia duchowego wiernych jaśniejsza świadomość bogactwa anafory: wraz ze słowami wypowiedzianymi przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy zawiera ona epiklezę, czyli prośbę skierowaną do Ojca, aby zesłał dar Ducha Świętego, by chleb i wino stały się Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa i by «cała wspólnota stała się jeszcze bardziej ciałem Chrystusa»  Duch Święty wezwany przez celebransa nad darami chleba i wina wyłożonymi na ołtarzu jest tym samym, który jednoczy wiernych «w jednym ciele», czyniąc z nich duchową ofiarę, miłą Ojcu..

Nie chodzi zatem tylko o epiklezę nad darami, czyli tę modlitwę przywoływania Ducha Świętego, aby stały się one ciałem i krwią Jezusa, tak samo ważna jest prośba skierowana do uczestników , aby mieli siłę ofiarować siebie wzajemnie i żyć zgodnie z misterium, jakie celebrują. Odpowiada to słowom św. Pawła z I Listu do Koryntian z X rozdziału „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba”.  Dlatego w liturgii bizantyńskiej, kiedy kapłan dzieli Ciało Pańskie na cztery części, tak zwanego agnusa (baranka), wypowiada słowa: dzielony jest i rozdzielany Baranek Boży. Dzielony , ale niepodzielny, zawsze spożywany, ale nigdy nie spożyty i przyjmujących i uświęcających. Dzielony ale niepodzielny, zawsze spożywany, ale nigdy nie spożyty. Czyli chodzi o jedność. W kościele katolickim Unitas in varietate- jedność w różnorodności.

Zareklamuję jeszcze jedną książkę: „Ekumenizm w nauczaniu papieży po Soborze Watykańskim II.” Ta pozycja zawiera wszystkie dokumenty od papieża Pawła VI aż do papieża Franciszka na temat ekumenizmu. To nie jest tak, że nikt się tym nie interesuje, że to są słowa rzucane na wiatr.

Pozwólcie, że zakończę swoją refleksję maksymą przypisywaną już to św. Augustynowi”, już to św. Wincentemu z Lerynu, albo Ruppertusowi Medeniusowi, ewangelickiemu teologowi z XVII w.: „In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas”, co w tłumaczeniu brzmi: „w rzeczach koniecznych jedność, w wątpliwych wolność, we wszystkich miłość”.